środa, 30 października 2013

Optymistyczna Mama, CzuCzu, Granna, Bis czyli Targi

Obiecałam więc piszę- Tak byłam na Targach książki w miniony weekend!
Nie napiszę, że ledwo się zwlekałam z łóżka i nie napiszę, że mi się nie chciało.. 
Bo chciało mi się i to bardzo!
W końcu się wyrwałam z pieluch, smarków i  krzyków. Małżonek nie miał nic do powiedzenia!   Idę i pa!
Odpicowałam się, odkurzyłam buty na obcasie, zgarnęłam kluczyki do bryki , po koleżankę i heja!

Byłyśmy kilka minut przed otwarciem i doznałam szoku! Nie sądziłam, że tyle ludu się zbierze w kupę! Nie sądziłam, że( na całe szczęście) Polacy jeszcze czytają książki! Później było już tylko coraz lepiej! TŁOCZNIEJ!

Od lewej Optymistyczna Mama, Mamuśka i Karola ( fotka udostępniona przez Optymistyczną Mamę)

Hala targowa OGROMNA! Musiałyśmy z Karolą opracować jakiś system, żeby żadnego ze stoisk nie pominąć! Najpierw sala z wykładziną, później sala z czarnymi płytkami, na końcu sala z białymi:) Ruszyłyśmy! Jeszcze puste i ciekawe.
Z przodu Kaszuby, catering, religia, historia, gry. Och tu się trzeba zatrzymać! Świetne gry edukacyjne dla dzieci - stoisko Granna ( Karola układamy! damy radę?) Mamuśka się zakochała w grze -Robaczki ( później się wracałyśmy żeby ją kupić- a trzeba było od razu), po grach fala stoisk z książeczkami dla dzieci. Malowanki, Zagadki, Franklin, Świnka Pepa, Scooby-Doo, Pan Kuleczka, Mądra Mysz. Oczopląsu dostałyśmy i  kupę forsy wydałyśmy. Szczególną uwagę zwróciłyśmy na książeczki do wielokrotnego użytku. Można po nich pisać mazakiem i zmywać ściereczką. Nie mogło nas zabraknąć u Czuczu- podziwiałyśmy nowości. "Akademia Czuczu", "Rączka rysuje pojazdy" na pewno będzie naszym następnym zakupem. Na stoisku było zorganizowane zaplecze dla dzieci, mogły wypróbować wszystkie artykuły.



Trafiłyśmy również do uroczych Pań z wydawnictwa Bis, które miały w ofercie książki P. Renaty Piątkowskiej i P. Joanny Wachowiak. Osobiście jestem nimi zauroczona, więc jedną z nich nabyłam. ( za nie długo o niej opowiemy z Danielem)

Ale przecież  nie pojechałyśmy tam tylko obkupić się książkami dla dzieci. Czas znaleźć coś dla siebie. Jedno ze stoisk było szczególnie oblegane. Prowadziła je Pani z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, miała same perełki wydawnicze, może i używane ale w jakiej cenie? Po 1 zł, 2 zł i 3 zł. Obie tylko patrzyłyśmy gdzie tu wyhaczyć wyjątkową okazję i się udało więc nie zdziwiło nas, że wyszłyśmy z tego stoiska z  siatami. A przy okazji mogłyśmy wesprzeć szczytny cel. :)

I surprise! Mimo, że zeszło się pół Krakowa na to wydarzenie, to spotkałyśmy Optymistyczną Mamę:) Zaraziła nas uśmiechem i tak pstryknęłyśmy sobie fotę.  I wtedy nas olśniło! Dlaczego nie robimy fotek?
Wzięłyśmy się w garść i nadrobiłyśmy dla Was zaległości:)
Patrzcie i przenieście się tam razem z nami!



świat gier na stoisku Granna



Czas dzieci.pl i ich wspaniałe zajęcia dla maluchów, a naprzeciw Kreatywne Maluchy i świetne PlayMais do budowania. Wystarczy polizać i puchnie do rangi chrupków kukurydzianych:)



Na Targach było wielu gości m.in. Martyna Wojciechowska. Kolejka po autograf była prze potworna


 jest też P. Kaczor


A to już moje zdobycze:)


sobota, 26 października 2013

Październik , a ja nad jeziorem..

Piękny jesienny dzień, słońce świeci nisko nad horyzontem, kolorowe liście opadają z drzew, wieje delikatny ciepły wiatr. Siedzę na ławce i czekam na syna. Zamykam oczy, ciepłe  promienie słońca pieszczą moją twarz, delikatne podmuchy powietrza poruszają kosmyki włosów, wyciszam się. W dali słychać radosne krzyki dzieci bawiących się na podwórku przedszkolnym, a ja przenoszę się wspomnieniami do pewnej pięknej niedzieli. Wspólnego wypadu ze znajomymi  całą rodzinką nad jezioro. W taki upalny dzień, dało się wytrzymać tylko nad wodą. Szybka decyzja i jesteśmy rozłożeni na kocu.




Przed nami skąpana słońcem plaża,  a daleko za nami wysokie drzewa. Dzieci śmieją się, dokazują, budują zamki z piasku, przelewają wodę do swoich bajorek, wskakują do wody i piszczą  ochlapane przez rodzica. Mąż z synem wygłupiają się w chłodnej wodzie,  znajomi pływają , a ja leżę na leżaku, rozmawiam z koleżanką , patrzę na wygłupy syna,  podziwiam widoki, opalam się i cieszę chwilą...




-Hej mamo, już skończyłem, możemy już iść

Otwieram oczy, szybko oceniam sytuację: no tak połowa października, gorąco jak w piecu, a ja w porach, gdybym tylko mogła cofnąć czas..

wtorek, 22 października 2013

W co się teraz pobawimy..?

Dzień jak co dzień, rano wstajemy, myjemy się, ubieramy, przewijamy, jemy śniadanie, później mama sprząta w czasie gdy dzieci oglądają poranną bajeczkę.
Po bajce dzieci próbują się czymś zająć, Daniel układa klocki, Klaudia mu pomaga, a raczej przeszkadza, zabiera klocka i ucieka, Daniel odkłada wszystko i ją goni. Wrzaski, krzyki, śmiech, a później płacz.. Mama musi wkroczyć do akcji-
- Ok to Danielku, Klaudio w co się pobawimy?... Może w chowanego?
- Tak , tak ja idę się schować , a Wy mnie szukajcie! - mówi Daniel
-Dobrze, więc liczę do 10 , a Ty się schowaj:)
-1, 2, 3-  hmmm ciekawe gdzie się schował - myślę,- pewnie pod łóżko, albo zasypał się miśkami:)- 10 szukamy, wchodzę do pokoju dzieci z Klaudią na rękach, ocho już go widzę, znowu zasypany pluszakami, ale trzeba troszkę poudawać


-Klaudia widzisz Danielka?- słyszę chichot dobiegający z kryjówki syna
-No gdzie on się schował? Może jest za łóżkiem? Nie tu go nie ma.  A może schował się za firanę? Nie tu też go nie ma, Klaudia, a może Ty go widzisz? -Klaudia patrzy w stronę pluszaków i pokazuje palcem ,
-tam jest braciszek?- podchodzimy po cichu,  nagle Daniel wyskakuje z kryjówki i
- Łaaaa!!! - miałyśmy się wystraszyć:) śmiech i radość nie ma końca.
Szukam z Klaudią jeszcze kilka razy, ale Daniel jest przewidywalny więc chowa się w te same kryjówki co zawsze. Po kilku minutach wszyscy jesteśmy znudzeni. Czas zmienić zabawę.
-Daniel, Klaudia to w co się teraz pobawimy?
- Może pogramy w piłkę? odpowiada syn
- Jasne
I tak w korytarzu podrzucamy kolorową pluszową piłkę z dzwoneczkiem w środku. Daniel żywo, ekspresyjnie rzuca się do piłki i odrzuca ją do mnie, hop mam ją w rękach. Próbuję delikatnie  podrzucić piłkę córce, piłka odbiła się od jej brzuszka i  poturlała do przodu, Klaudia biegnie do piłki i w chwili kiedy ma ja wziąć do ręki,  Daniel nie wiadomo skąd, ubiega ją, zabiera piłkę,  odbiega i rzuca ją do mnie.
Klaudia  robi zaskoczoną minę i krzyczy po swojemu na brata.
-Daniel rzuciłam piłkę do Klaudii ona miała ją złapać. Bawimy się w trójkę najpierw rzucam do Ciebie, później do Klaudii. Mowię do syna  i wydawałoby się, że zrozumiał.
Kiedy rzucam znów do Klaudii,  Daniel powtarza odbiór zabawki. Klaudia zniechęcona, rozczarowana obraża się na brata
- Danielku przecież Klaudia też się chce z nami bawić.
- Ale ona nie umie łapać, a tu trzeba być szybkim.
- Nie trzeba być szybkim, to nie wyścigi, trzeba się dzielić i być koleżeńskim
- To ja się tak nie bawię-  syn krzyczy i ucieka do pokoju naburmuszony. Jeszcze przez chwilę gram tylko z Klaudią, po czym wołam:
- Daniel już wiem w co się pobawimy!! Przynieś farby pomalujemy!
-Super! już idę , tylko wezmę krzesło, zdejmę farbki z górnej półki i przyjdę do kuchni
I co miałam zrobić?  uwielbiają malować, trudno, że później jest trochę sprzątania i zawsze są szkody.
Rozkładamy się na stole, woda, farby, kartki, fartuszek. Oj, no tak córka nie przygotowana, a stół nie przykryty gazetami- trudno . Klaudia się cieszy bo widzi co szykujemy, wyciąga ręce po pędzelek. Usadowiona w foteliku dostaje kartkę i zaczyna bazgrać pędzlem bez farby, zauważa , że nie maluje i stęka na fioletową farbę
-EEE ee e
podaje kolor -Proszę maluj. A Ty Daniel co namalujesz?


- Mamo no co ty-nie wiesz? Będę malował traktor z siewnikiem, będę siał kukurydzę..
-Acha.. to maluj
Patrzę na dzieci i myślę, ależ oni mają fajnie, nie muszą się o nic martwić, nie mają tylu spraw na głowie. a tak nie dawno sama byłam dzieckiem i malowałam, rysowałam, bawiłam się w sklep. Tylko to dzieciństwo tak szybko minęło. Ale czy na pewno?  Z rozmyślań wyciąga mnie syn wołając:
- Popatrz mamo ładne?
-Świetne! może kiedyś zostaniesz malarzem?
- Mamo co ty mówisz, przecież ja jestem gospodarzem, będę siał jarzyny, później je zbierał kombajnem, a jak mi się znudzą to będę mechanikiem. Gospodarzem-mechanikiem.
okej , ale po malowaniu pobawimy się w sprzątaczkę:)
- No nie wiem, ale jeszcze pomalujemy?:)



Ryszard Kapuściński powiedział "[...] dzieciństwo jest jedyną porą, która trwa w nas całe życie." Odnajdujmy w sobie ukrytego dzieciaka i bawmy się ze swoimi dziećmi, a nie spychajmy przed telewizor.


czwartek, 3 października 2013

I po co te nerwy!!! Pierwsze literki


Jakiś czas temu, zaczęłam się martwić.. koleżanki synek to mały geniusz zna alfabet, a ma 2,5 roku. I nie ma się co dziwić bo rodzice bardzo dobrze wykształceni, mama spędza każdą chwilę z synkiem, uczestniczy w każdej zabawie, ma niesamowitą mądrość wychowawczą, i już nieraz złapałam się na tym , że porównuję ją do siebie i uwierzcie wypadam blado! Oczywiście niedaleko pada jabłko od jabłoni bo mój syn przy koledze też kiepsko się plasuje. 


I co mamuśka robiła?

A no naciskała na urwisa! Naczytałam się o cudownych sposobach na naukę liter i podrzucałam te  książeczki, te wierszyki,  te szlaczki z literkami pokazywałam krótkie słowa, pisałam na tablicy..i  nic,  Daniel  był niewzruszony " "On uczyć się nie będzie i tyle" odrzucał wszystko jakby parzyło. I kiedy straciłam już nadzieję,  całkiem mnie zaskoczył!!

Pewnego dnia słyszę(..)- Mamusiu a jak się piszę słowo MAMA?- mnie się lampka w głowie zaświeciła, szybko skoczyłam po zeszyt i długopis i napisałam drukowanymi literami MAMA. Moje pytanie
-Spróbujesz pod spodem przepisać? -i spróbował, później było, TATA, TABU, BABCIA, wychodziło mu świetnie.

Każdego dnia bez mojego naciskania czy zwracania uwagi syn wyciąga kartkę i piszę, a później pyta czy mogę przeczytać:) Jego ulubione słowa to Kombajn i Gospodarz.


Jestem dumna, że ho hoo. I powiedzcie mi - Po co te nerwy? Po co tak skakałam? Po co wymuszałam?Jest tylko jedno wytłumaczenie na tę sytuacje :

Na każdego musi przyjść odpowiedni czas!

Dla synka koleżanki czas na alfabet to wiek 2.5 lat dla mojego  niespełna 5 lat. Chyba zdążymy do pierwszego dzwonka, mamuśka ma nauczkę , zaczyna wierzyć w swoje dzieci i nie zamartwiać się na zapas.