środa, 30 października 2013

Optymistyczna Mama, CzuCzu, Granna, Bis czyli Targi

Obiecałam więc piszę- Tak byłam na Targach książki w miniony weekend!
Nie napiszę, że ledwo się zwlekałam z łóżka i nie napiszę, że mi się nie chciało.. 
Bo chciało mi się i to bardzo!
W końcu się wyrwałam z pieluch, smarków i  krzyków. Małżonek nie miał nic do powiedzenia!   Idę i pa!
Odpicowałam się, odkurzyłam buty na obcasie, zgarnęłam kluczyki do bryki , po koleżankę i heja!

Byłyśmy kilka minut przed otwarciem i doznałam szoku! Nie sądziłam, że tyle ludu się zbierze w kupę! Nie sądziłam, że( na całe szczęście) Polacy jeszcze czytają książki! Później było już tylko coraz lepiej! TŁOCZNIEJ!

Od lewej Optymistyczna Mama, Mamuśka i Karola ( fotka udostępniona przez Optymistyczną Mamę)

Hala targowa OGROMNA! Musiałyśmy z Karolą opracować jakiś system, żeby żadnego ze stoisk nie pominąć! Najpierw sala z wykładziną, później sala z czarnymi płytkami, na końcu sala z białymi:) Ruszyłyśmy! Jeszcze puste i ciekawe.
Z przodu Kaszuby, catering, religia, historia, gry. Och tu się trzeba zatrzymać! Świetne gry edukacyjne dla dzieci - stoisko Granna ( Karola układamy! damy radę?) Mamuśka się zakochała w grze -Robaczki ( później się wracałyśmy żeby ją kupić- a trzeba było od razu), po grach fala stoisk z książeczkami dla dzieci. Malowanki, Zagadki, Franklin, Świnka Pepa, Scooby-Doo, Pan Kuleczka, Mądra Mysz. Oczopląsu dostałyśmy i  kupę forsy wydałyśmy. Szczególną uwagę zwróciłyśmy na książeczki do wielokrotnego użytku. Można po nich pisać mazakiem i zmywać ściereczką. Nie mogło nas zabraknąć u Czuczu- podziwiałyśmy nowości. "Akademia Czuczu", "Rączka rysuje pojazdy" na pewno będzie naszym następnym zakupem. Na stoisku było zorganizowane zaplecze dla dzieci, mogły wypróbować wszystkie artykuły.



Trafiłyśmy również do uroczych Pań z wydawnictwa Bis, które miały w ofercie książki P. Renaty Piątkowskiej i P. Joanny Wachowiak. Osobiście jestem nimi zauroczona, więc jedną z nich nabyłam. ( za nie długo o niej opowiemy z Danielem)

Ale przecież  nie pojechałyśmy tam tylko obkupić się książkami dla dzieci. Czas znaleźć coś dla siebie. Jedno ze stoisk było szczególnie oblegane. Prowadziła je Pani z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, miała same perełki wydawnicze, może i używane ale w jakiej cenie? Po 1 zł, 2 zł i 3 zł. Obie tylko patrzyłyśmy gdzie tu wyhaczyć wyjątkową okazję i się udało więc nie zdziwiło nas, że wyszłyśmy z tego stoiska z  siatami. A przy okazji mogłyśmy wesprzeć szczytny cel. :)

I surprise! Mimo, że zeszło się pół Krakowa na to wydarzenie, to spotkałyśmy Optymistyczną Mamę:) Zaraziła nas uśmiechem i tak pstryknęłyśmy sobie fotę.  I wtedy nas olśniło! Dlaczego nie robimy fotek?
Wzięłyśmy się w garść i nadrobiłyśmy dla Was zaległości:)
Patrzcie i przenieście się tam razem z nami!



świat gier na stoisku Granna



Czas dzieci.pl i ich wspaniałe zajęcia dla maluchów, a naprzeciw Kreatywne Maluchy i świetne PlayMais do budowania. Wystarczy polizać i puchnie do rangi chrupków kukurydzianych:)



Na Targach było wielu gości m.in. Martyna Wojciechowska. Kolejka po autograf była prze potworna


 jest też P. Kaczor


A to już moje zdobycze:)


sobota, 26 października 2013

Październik , a ja nad jeziorem..

Piękny jesienny dzień, słońce świeci nisko nad horyzontem, kolorowe liście opadają z drzew, wieje delikatny ciepły wiatr. Siedzę na ławce i czekam na syna. Zamykam oczy, ciepłe  promienie słońca pieszczą moją twarz, delikatne podmuchy powietrza poruszają kosmyki włosów, wyciszam się. W dali słychać radosne krzyki dzieci bawiących się na podwórku przedszkolnym, a ja przenoszę się wspomnieniami do pewnej pięknej niedzieli. Wspólnego wypadu ze znajomymi  całą rodzinką nad jezioro. W taki upalny dzień, dało się wytrzymać tylko nad wodą. Szybka decyzja i jesteśmy rozłożeni na kocu.




Przed nami skąpana słońcem plaża,  a daleko za nami wysokie drzewa. Dzieci śmieją się, dokazują, budują zamki z piasku, przelewają wodę do swoich bajorek, wskakują do wody i piszczą  ochlapane przez rodzica. Mąż z synem wygłupiają się w chłodnej wodzie,  znajomi pływają , a ja leżę na leżaku, rozmawiam z koleżanką , patrzę na wygłupy syna,  podziwiam widoki, opalam się i cieszę chwilą...




-Hej mamo, już skończyłem, możemy już iść

Otwieram oczy, szybko oceniam sytuację: no tak połowa października, gorąco jak w piecu, a ja w porach, gdybym tylko mogła cofnąć czas..

wtorek, 22 października 2013

W co się teraz pobawimy..?

Dzień jak co dzień, rano wstajemy, myjemy się, ubieramy, przewijamy, jemy śniadanie, później mama sprząta w czasie gdy dzieci oglądają poranną bajeczkę.
Po bajce dzieci próbują się czymś zająć, Daniel układa klocki, Klaudia mu pomaga, a raczej przeszkadza, zabiera klocka i ucieka, Daniel odkłada wszystko i ją goni. Wrzaski, krzyki, śmiech, a później płacz.. Mama musi wkroczyć do akcji-
- Ok to Danielku, Klaudio w co się pobawimy?... Może w chowanego?
- Tak , tak ja idę się schować , a Wy mnie szukajcie! - mówi Daniel
-Dobrze, więc liczę do 10 , a Ty się schowaj:)
-1, 2, 3-  hmmm ciekawe gdzie się schował - myślę,- pewnie pod łóżko, albo zasypał się miśkami:)- 10 szukamy, wchodzę do pokoju dzieci z Klaudią na rękach, ocho już go widzę, znowu zasypany pluszakami, ale trzeba troszkę poudawać


-Klaudia widzisz Danielka?- słyszę chichot dobiegający z kryjówki syna
-No gdzie on się schował? Może jest za łóżkiem? Nie tu go nie ma.  A może schował się za firanę? Nie tu też go nie ma, Klaudia, a może Ty go widzisz? -Klaudia patrzy w stronę pluszaków i pokazuje palcem ,
-tam jest braciszek?- podchodzimy po cichu,  nagle Daniel wyskakuje z kryjówki i
- Łaaaa!!! - miałyśmy się wystraszyć:) śmiech i radość nie ma końca.
Szukam z Klaudią jeszcze kilka razy, ale Daniel jest przewidywalny więc chowa się w te same kryjówki co zawsze. Po kilku minutach wszyscy jesteśmy znudzeni. Czas zmienić zabawę.
-Daniel, Klaudia to w co się teraz pobawimy?
- Może pogramy w piłkę? odpowiada syn
- Jasne
I tak w korytarzu podrzucamy kolorową pluszową piłkę z dzwoneczkiem w środku. Daniel żywo, ekspresyjnie rzuca się do piłki i odrzuca ją do mnie, hop mam ją w rękach. Próbuję delikatnie  podrzucić piłkę córce, piłka odbiła się od jej brzuszka i  poturlała do przodu, Klaudia biegnie do piłki i w chwili kiedy ma ja wziąć do ręki,  Daniel nie wiadomo skąd, ubiega ją, zabiera piłkę,  odbiega i rzuca ją do mnie.
Klaudia  robi zaskoczoną minę i krzyczy po swojemu na brata.
-Daniel rzuciłam piłkę do Klaudii ona miała ją złapać. Bawimy się w trójkę najpierw rzucam do Ciebie, później do Klaudii. Mowię do syna  i wydawałoby się, że zrozumiał.
Kiedy rzucam znów do Klaudii,  Daniel powtarza odbiór zabawki. Klaudia zniechęcona, rozczarowana obraża się na brata
- Danielku przecież Klaudia też się chce z nami bawić.
- Ale ona nie umie łapać, a tu trzeba być szybkim.
- Nie trzeba być szybkim, to nie wyścigi, trzeba się dzielić i być koleżeńskim
- To ja się tak nie bawię-  syn krzyczy i ucieka do pokoju naburmuszony. Jeszcze przez chwilę gram tylko z Klaudią, po czym wołam:
- Daniel już wiem w co się pobawimy!! Przynieś farby pomalujemy!
-Super! już idę , tylko wezmę krzesło, zdejmę farbki z górnej półki i przyjdę do kuchni
I co miałam zrobić?  uwielbiają malować, trudno, że później jest trochę sprzątania i zawsze są szkody.
Rozkładamy się na stole, woda, farby, kartki, fartuszek. Oj, no tak córka nie przygotowana, a stół nie przykryty gazetami- trudno . Klaudia się cieszy bo widzi co szykujemy, wyciąga ręce po pędzelek. Usadowiona w foteliku dostaje kartkę i zaczyna bazgrać pędzlem bez farby, zauważa , że nie maluje i stęka na fioletową farbę
-EEE ee e
podaje kolor -Proszę maluj. A Ty Daniel co namalujesz?


- Mamo no co ty-nie wiesz? Będę malował traktor z siewnikiem, będę siał kukurydzę..
-Acha.. to maluj
Patrzę na dzieci i myślę, ależ oni mają fajnie, nie muszą się o nic martwić, nie mają tylu spraw na głowie. a tak nie dawno sama byłam dzieckiem i malowałam, rysowałam, bawiłam się w sklep. Tylko to dzieciństwo tak szybko minęło. Ale czy na pewno?  Z rozmyślań wyciąga mnie syn wołając:
- Popatrz mamo ładne?
-Świetne! może kiedyś zostaniesz malarzem?
- Mamo co ty mówisz, przecież ja jestem gospodarzem, będę siał jarzyny, później je zbierał kombajnem, a jak mi się znudzą to będę mechanikiem. Gospodarzem-mechanikiem.
okej , ale po malowaniu pobawimy się w sprzątaczkę:)
- No nie wiem, ale jeszcze pomalujemy?:)



Ryszard Kapuściński powiedział "[...] dzieciństwo jest jedyną porą, która trwa w nas całe życie." Odnajdujmy w sobie ukrytego dzieciaka i bawmy się ze swoimi dziećmi, a nie spychajmy przed telewizor.


czwartek, 3 października 2013

I po co te nerwy!!! Pierwsze literki


Jakiś czas temu, zaczęłam się martwić.. koleżanki synek to mały geniusz zna alfabet, a ma 2,5 roku. I nie ma się co dziwić bo rodzice bardzo dobrze wykształceni, mama spędza każdą chwilę z synkiem, uczestniczy w każdej zabawie, ma niesamowitą mądrość wychowawczą, i już nieraz złapałam się na tym , że porównuję ją do siebie i uwierzcie wypadam blado! Oczywiście niedaleko pada jabłko od jabłoni bo mój syn przy koledze też kiepsko się plasuje. 


I co mamuśka robiła?

A no naciskała na urwisa! Naczytałam się o cudownych sposobach na naukę liter i podrzucałam te  książeczki, te wierszyki,  te szlaczki z literkami pokazywałam krótkie słowa, pisałam na tablicy..i  nic,  Daniel  był niewzruszony " "On uczyć się nie będzie i tyle" odrzucał wszystko jakby parzyło. I kiedy straciłam już nadzieję,  całkiem mnie zaskoczył!!

Pewnego dnia słyszę(..)- Mamusiu a jak się piszę słowo MAMA?- mnie się lampka w głowie zaświeciła, szybko skoczyłam po zeszyt i długopis i napisałam drukowanymi literami MAMA. Moje pytanie
-Spróbujesz pod spodem przepisać? -i spróbował, później było, TATA, TABU, BABCIA, wychodziło mu świetnie.

Każdego dnia bez mojego naciskania czy zwracania uwagi syn wyciąga kartkę i piszę, a później pyta czy mogę przeczytać:) Jego ulubione słowa to Kombajn i Gospodarz.


Jestem dumna, że ho hoo. I powiedzcie mi - Po co te nerwy? Po co tak skakałam? Po co wymuszałam?Jest tylko jedno wytłumaczenie na tę sytuacje :

Na każdego musi przyjść odpowiedni czas!

Dla synka koleżanki czas na alfabet to wiek 2.5 lat dla mojego  niespełna 5 lat. Chyba zdążymy do pierwszego dzwonka, mamuśka ma nauczkę , zaczyna wierzyć w swoje dzieci i nie zamartwiać się na zapas.


poniedziałek, 30 września 2013

BAM- mamy, kobiety, blogerki czyli spotkanie!

W kilku słowach: Spotkanie, Kobiety, Dzieci, Kanapa, Kawa i Notes. Rozszerzę .. w sobotę miałam zaszczyt ( bo w takim gronie ja chyba miałam największy) poznać świetne, silne, osobowości. I od razu pisze było niesamowicie!! Kobiety pełne uśmiechu, empatii i czaru. Przewodniczyła nam organizatorka spotkania Edyta Zając z Life Skills Academy, urocza matka pełna pasji, miała tylko jedną prośbę, "aby nasze spotkanie było inspiracją" i właśnie takie było!




Cała prawda, o.. warsztaty

Wpierw wysłuchaliśmy Ewy Woch-Dolewskiej z portalu TATENTO.PL  "NieBezpieczne związki - o czym warto wiedzieć dzieląc się prywatnością w sieci." Dla mnie był to temat, który spadł mi z nieba, ponieważ głównym moim problem dotychczas był odczuwalny strach gdy umieszczałam zdjęcia swojej rodziny w necie. I choć wcale mnie to nie uspokoiło bo takich zagrożeń jest ogrom i przytoczone przykłady z życia wielu blogerek, również mi nie pomogły to jednak nie dam się nadal ponosić mojej fantazji. Było również o prawach autorskich i ochronie danych osobowych. Po dość poważnej rozmowie, był drugi gość, Michał Mącznik, czyli ImprovClub - Improwizacja w praktyce, który wykładał o "Praktycznej improwizacji". Świetny facet, pozytywnie naładowany, całkiem nas rozluźnił. Pokazał nam jakie możliwości daje w życiu improwizacja, oraz kiedy plan zawodzi jak można wybrnąć z sytuacji improwizując praktycznie.


Thanks girls..


 Po tym pozostało już tylko poznać się nawzajem, wymienić doświadczeniami, poddać się rozmowie o dzieciach, o nas, o życiu. Szczególnie serdecznie dziękuję Wiolecie z Mama bloguje za pomoc i rady, Oli z Mini Mini za długą ciekawą rozmowę oraz rady, Paulinie czyli Optymistycznej mamie za świetny humor i optymizm, którym zarażasz dziewczyno! Magdzie z portalu Pozytywne rodzicielstwo za bajkę, którą sobie opowiedziałyśmy:) w czasie naszej praktycznej improwizacji, Basi z Taste of life za piękny notes na tę przygodę blogową( na pewno wiele postów w nim skreślę), Edycie za możliwość spotkania się z Wami, Ewie i Michałowi oraz wszystkim pozostałym dziewczynom za niesamowitą atmosferę i  ciepłe rozmowy. Liczę, że spotkam się z Wami dziewczyny już niebawem na kolejnym spotkaniu dla mam blogujących. Czując wielką inspirację pozostaje mi zastosować się do rad koleżanek i tworzyć!!!!



 Zdjęcia mogę pokazać dzięki Kasi czyli Cacynce.

czwartek, 26 września 2013

Kocmołuch na spacerze

Idzie przez miasto para..córa i mama.. córa- księżniczka, pięknie wystrojona, niczego jej nie brakuje.. obok mama- Kocmołuszek, wyciągnięty dres, spłowiała bluza, siano na głowie. Wniosek: córa płeć piękna,  od urodzenia uczona strojenia, mama- no cóż o strojeniu już dawno zapomniała, tylko kiedy?
W chwili narodzin dziecka?
Zapominamy o sobie, a całą uwagę skupiamy na dzieciach? Zamykamy się w kuchni, wpatrujemy się w męża, który całe dnie spędza w pracy , nie inwestujemy w siebie, nie poznajemy nowych osób, po prostu tracimy całą energię i zadowolenie z życia..  Ale dlaczego ? Jak się tłumaczymy?




Jedne powiedzą, że mają tyle obowiązków, że nie starcza im czasu na zadbanie o siebie, ale czy na pewno? Czy dom i rodzina zajmują nam na prawdę całe życie? A może wystarczy dobra organizacja oraz pomoc  bliskich osób..
Inne powiedzą, że po co się starać skoro mąż nie zauważa..
Ale czy na prawdę nie zauważa? Czy tylko przymyka oczy. 
Ile razy słyszałyście z ust mężów: " Zrób coś z sobą!" " Jak Ty wyglądasz?" " Widziałaś się w lustrze?", "Wyglądasz jak kocmołuch"
Ja niestety kilka razy usłyszałam i wolałabym tego unikać. Bo mimo , że może na zewnątrz znajomi postrzegają mnie jako nader zadbaną to zdarzyło mi się schować pod okularami przeciwsłonecznymi .
Ale koniec z tym!!! 
Dziewczyny, Matki, Żony i Kochanki;) ( ostatnie takiego problemu nie mają:)) apeluję do Was!
Zadbajmy o siebie!! Wchodząc rano do przedszkola wystarczy rzut oka by wyodrębnić matki pracujące i te pilnujące dzieci w domu, dlaczego mamy być gorsze! Zróbmy to dla siebie! Jesteśmy w pięknym młodym wieku i nie zmarnujmy tego czasu!
Zmiana garderoby, delikatny makijaż, wizyta u fryzjera, kosmetyczki wystarczą abyśmy były postrzegane jako zadbane, zorganizowane, piękne mamusie, którym życie nie umyka między palcami!!
Nie róbmy tego dla dzieci, dla mężów zróbmy to dla siebie!!!

poniedziałek, 23 września 2013

Grzyby, ach te grzyby

Kto nie lubi chodzić do lasu? Świeże powietrze, cisza i tylko gdzieś w dali słychać dzięcioła. W lecie borówki, a teraz grzyby. I świetnie bo uwielbiam zupę grzybową, jajecznicę z kurkami, grzyby  na śmietanie od babci ..


I choć moje uwielbienie do grzybów nie minęło, to jednak coś się zmieniło!
Nie daję się zwariować!
We wrześniu, kiedy pojawiają się pierwsze wysypy, nie biegnę na plac po to żeby za chwilę poczuć ten zapach i ten smak. Nie odważyłam się jeszcze  choćby dać spróbować dzieciom grzybowej.  Tyle się teraz słyszy o przypadkach zatruć u dzieci, u małych dzieci! Człowiek po prostu się boi, o zdrowie dziecka , a w tym przypadku nawet o jego życie. Bo co to jest grzyb? Grzyby jadalne - czyli wybrane gatunki grzybów wielkoowocnikowych, uznane za smaczne, a przynajmniej nietrujące. Wniosek? Żadnych wartości odżywczych tylko smak.
-Więc po co je dawać dzieciom?
-Aby je narażać na utratę zdrowia?
Trujak może zabić, a jadalny może zaszkodzić.

Grzybom Dziękujemy, przynajmniej na jakiś czas  dopóki  dzieci odrosną od ziemi:)


czwartek, 12 września 2013

Mama w prawie czyli co nam się należy od Państwa!!!


Kiedy tatuś haruje jak wół, żeby utrzymać rodzinę, która nie jest mała, a mamusia jest zmuszona podjąć się wychowywania dzieciaków samodzielnie i jest na urlopie wychowawczym duże jest prawdopodobieństwo, że ich standard życia dalece odbiega od tego z przed powiększenia się rodziny. Co nam oferuje wtedy Państwo? A no niewiele.. Załapiemy się na dodatkowy grosz tylko wtedy gdy tak na prawdę przymieramy już głodem, bo jaka rodzina daję radę wyżyć za marne 539 zł netto na osobę? Podobno rządzący pracują wciąż nad polityką prorodzinną, ale zmian i udogodnień dla nas jest niewiele.




 Aby cokolwiek wysępić od Państwa trzeba niestety być bardzo dobrze doinformowanym, ponieważ możemy się spotkać z Panią w MOPS-ie lub GOPS-ie( zależy czy miasto czy wioska), której wiedza jest ograniczona bądź bardzo utajona, aby jak najmniej osób skorzystało z dodatków. Więc dobrze przeczytajcie poniższy wykaz dodatków do zasiłków, bo możliwe, że sami będziecie musieli stawiać kawę na ławę. Kolejną kłodą rzucaną pod nogi nam biednym mamom lub tatom jest szereg dokumentów jakie będziecie musieli złożyć. W tym celu odwiedzicie  ważne urzędy ( US, ZUS, Zakład Pracy). Wypełnicie kilkanaście stron Wniosku, złożycie kilkanaście oświadczeń i poczekacie na dokumenty z urzędów. Kiedy już wszystko jest przygotowane możecie udać się ponownie do oddziału Opieki Społecznej w celu złożenia wniosku z załącznikami. Jeśli po ich dokładnych wyliczeniach załapiemy się na zasiłek rodzinny wraz z dodatkami będziemy go otrzymywać na konto bankowe przez rok, następnie należy ponownie złożyć wniosek i pozbierać dokumenty by dostać przedłużenie na kolejny rok i tak w kółko. Poniżej umieściłam informacje na temat zasiłku rodzinnego, dodatków jakie przysługują i kryteria jakie należy spełnić by go otrzymać ( info ze strony mojego GOPS-u). Zachęcam również do zaglądnięcia na stronę internetową swojego Oddziału Opieki Społecznej.


Zasiłek rodzinny jest świadczeniem, które ma na celu częściowe pokrycie wydatków na utrzymanie dziecka. Wypłacany jest rodzinom zgodnie z ustawą o świadczeniach rodzinnych, w których miesięczny dochód na osobę nie przekraczał 539 zł (623 zł przy dziecku niepełnosprawnym) 

Prawo do zasiłku rodzinnego i dodatków do tego zasiłku przysługuje:
- rodzicom, jednemu z rodziców albo opiekunowi prawnemu dziecka
- opiekunowi faktycznemu dziecka
- osobie uczącej się tj. pełnoletniej osobie uczącej się, która nie pozostaje na utrzymaniu rodziców w związku z ich śmiercią lub zasądzeniem na jej rzecz alimentów 

Rodzaje dodatków do zasiłku rodzinnego:
- dodatek z tytułu urodzenia dziecka
- dodatek do zasiłku rodzinnego z tytułu opieki nad dzieckiem w okresie korzystania z urlopu wychowawczego
- dodatek z tytułu samotnego wychowywania dziecka
- dodatek z tytułu wychowywania dziecka w rodzinie wielodzietnej     
- dodatek z tytułu kształcenia i rehabilitacji dziecka niepełnosprawnego
- dodatek z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego
- dodatek z tytułu podjęcia nauki w szkole poza miejscem zamieszkania 


Dodatek z tytułu urodzenia dziecka ( nie mylić z becikowym!!!)

przysługuje jednorazowo matce lub ojcu albo opiekunowi prawnemu dziecka do ukończenia przez dziecko pierwszego roku życia

Dodatek z tytułu opieki nad dzieckiem w okresie korzystania z urlopu wychowawczego  
przysługuje matce lub ojcu, opiekunowi faktycznemu dziecka albo opiekunowi prawnemu dziecka jeżeli dziecko pozostaje pod jego faktyczną opieką , uprawnionemu do urlopu wychowawczego,  nie dłużej jednak niż okres :
24 miesięcy kalendarzowych
36 miesięcy kalendarzowych, jeżeli sprawuje opiekę nad więcej niż jednym dzieckiem urodzonym podczas jednego porodu
72 miesięcy kalendarzowych, jeżeli sprawuje opiekę nad dzieckiem legitymującym się orzeczeniem o niepełnosprawności albo o znacznym stopniu niepełnosprawności.

Dodatek z tytułu samotnego wychowania dziecka:
przysługuje jeżeli :
drugi z rodziców dziecka nie żyje
ojciec dziecka jest nie znany
powództwo o ustalenie świadczenia alimentacyjnego od drugiego z rodziców zostało oddalone 

Dodatek z tytułu wychowywania dziecka w rodzinie wielodzietnej 
Dodatek przysługuje matce lub ojcu, opiekunowi faktycznemu dziecka albo opiekunowi prawnemu dziecka na trzecie i na następne dzieci uprawnione do zasiłku rodzinnego.

Dodatek z tytułu kształcenia i rehabilitacji dziecka 
Dodatek przysługuje matce  lub ojcu, opiekunowi faktycznemu dziecka albo opiekunowi prawnemu dziecka, a także osobie uczącej się na pokrycie zwiększonych wydatków związanych z rehabilitacją lub kształceniem dziecka.

Dodatek z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego
Dodatek przysługuje matce lub ojcu, opiekunowi faktycznemu dziecka albo opiekunowi prawnemu dziecka, a także osobie uczącej się na częściowe pokrycie wydatków  związanych z rozpoczęciem w szkole nowego roku szkolnego . W/w dodatek przysługuje również na dziecko rozpoczynające  roczne przygotowanie przedszkolne.

Dodatek z tytułu podjęcia przez dziecko nauki w szkole poza miejscem zamieszkania 
Dodatek przysługuje matce lub ojcu, opiekunowi prawnemu albo opiekunowi faktycznemu dziecka lub osobie uczącej się w związku z zamieszkiwaniem w miejscowości, której znajduje się siedziba szkoły ponadgimnazjalnej lub artystycznej  lub w związku z dojazdem z miejsca zamieszkiwania do miejscowości,  w której znajduje się siedziba szkoły . W/w dodatek przysługuje  przez 10 miesięcy w roku w okresie pobierania nauki od września do czerwca następnego roku kalendarzowego. 

Wiele z nas jest za dumnych, aby udać się do Opieki Społecznej, zadłużamy się i szukamy pomocy u rodziny, bo wciąż ciągnie się za nami stereotyp tej placówki. Owszem korzystają z niej ubodzy, bezdomni, bezrobotni, ale my również mamy prawo do korzystania z środków Państwa, kiedy brakuje pieniędzy na życie. Nie wstydźmy się !!! 

piątek, 6 września 2013

Dada pantsy.. Nie, dziękuję!

Kiedy kończą się pieluchy, lecisz do sklepu, kupujesz i kolejne dwa tygodnie spokoju, ale gorzej gdy w sklepie nie ma Twoich ulubionych, jest po 20, a dzieci ululane w samochodzie. Co robisz? Bierzesz te, które są. A, że  w Biedronce w tej kwestii nie ma wyboru, nie możesz przebierać. Tak o to wróciłam do domu z nowością Biedronkową czyli pieluchomajtkami Pantsy.
Zadaniem pieluchomajtek jest oduczenie dzieci od siusiania w pieluchę, teoretycznie powinny być zakładane kilkakrotnie w ciągu dnia ( pod warunkiem, że nie ważą już kilograma:)), a dzieciątko powinno znać już funkcję nocnika. Zrobię małe porównanie z tradycyjnymi pieluchami, ale nie zapominajmy o ich funkcji.




Czym się różnią od tradycyjnych? Przede wszystkim ceną! 
Za nowość zapłacimy  ok 20 zł,  stare  kupimy za prawie 30. 
Kolejna różnica to ilość.
Pansty jest w opakowaniu 22 sztuki, a tradycyjnych jest 54.
I chyba najważniejsza różnica to ich wygląd bądź funkcjonalność.
Pieluchomajtki jak sama nazwa wskazuje ubieramy jak majteczki, nie ma żadnych rzepów.
Wkład jest taki sam




Producent nas zachęca kolorowym opakowaniem i cechami:
-łatwe zakładanie
-łatwe zdejmowanie
-elastyczne boki

I byłoby fajnie i przyjemnie gdyby....
- wcale tak łatwo się ich nie ubiera, na leżąco było mi bardzo trudno, musiałam robić wygibasy z córką, więc ubierałam tylko na stojąco! Czyli "Klaudia podnieś jedną nóżkę, a teraz drugą" i wciąganie..
- Ze zdejmowaniem jeszcze gorzej! O ile z siuśkami było cudownie, bach i na ziemi o tyle z kupą był problem.. Jak tu zdjąć pieluchę, żeby nie usmarować nóg, poza tym w zimniejsze dni kiedy dziecko chodzi w rajtuzach trzeba rozebrać je do gołego.
- Kolejny minus , po zużyciu co z nimi zrobić? Jak to co do kosza!takie pamiątki lepiej żeby nie cuchnęły. Tradycyjne pieluchy ładnie można zawinąć przypiąć boczki rzepami, pozostaje nam w rękach ładna kuleczka i już nic nie wydostanie się na zewnątrz, a tu nie ma jak zawinąć, cały czas odkryte z całą zawartością na wierzchu...


 Trochę o zaletach..
- chyba córce było wygodnie w nich biegać                        
- trzymają się na pupie mimo braku regulacji
- są chłonne i super cienkie, chyba nawet cieńsze od tradycyjnych

Myślę, że dla córki jest trochę za wcześnie na pantsy, nocnik traktuje jak zabawkę i siada kiedy chce, a nie wtedy kiedy trzeba.  Cena jest wysoka, ale jakość dobra, poza moimi małymi problemami z zakładaniem i zdejmowaniem produkt oceniam jako dobry. Nie wiem czy jeszcze spróbuję założyć małej pieluchomajtki, mam nadzieję, że rano się obudzę i zobaczę jak Klaudia sama siada na nocnik (ironia):) Bo czy na prawdę taki produkt pomaga w oduczaniu dziecka od sikania w pieluchę? Czy Wasze dzieci korzystają z pieluchomajtek? Jakie są Wasze doświadczenia?




czwartek, 5 września 2013

Ja nie chcę iść do przedszkola....

I skończyły się jakże piękne i krótkie wakacje, minęły  upalne dni, w powietrzu czuć jesień, a najmłodsi z tornistrami na plecach i workami w rękach pomaszerowali do szkoły.

                 
                            fot. pobrana ze strony rodzinne-miasto.pl




 Syn poszedł do przedszkola, z miną wielce obrażoną . Z muchami w nosie przekroczył próg sali.  Dla wielu z Was jest to nowość, musicie zmierzyć się z płaczem dziecka i prośbami aby go nie  zostawiać w obcym miejscu. Niestety może się okazać, że ten płacz przeciągnie się nawet do kilku tygodni każdego dnia. Pewnie niejedna z mam  przegląda teraz internet, wszelkie poradniki, zadaje pytania na forum.  Dwa lata temu sama to robiłam. Bardzo przeżywałam zły nastrój dziecka i niechęć do przedszkola. Trwało to ok. 2 tygodnie. Dzień w dzień płacz, przylepianie się do spódnicy i  moje obietnice! I nie myślcie sobie, że byłam niewzruszona, tak samo ryczałam jak on. Chodziłam od drzwi do drzwi, chowałam się po kątach i obserwowałam go z daleka. Patrzyłam jak dziecko sobie nie radzi z emocjami, jego smutek i żal łamały mi serce. Kilka razy przeszła mi myśl po głowie, aby syna nie odprowadzać na następny dzień, zastanawiałam się czy jest gotowy emocjonalnie na takie rozstanie, męża pytałam czy, aby się nie pospieszyliśmy z tą decyzją : "Może pójdzie od następnego roku" mówiłam. Udało się przetrwać kilka pierwszych tygodni, ale kiedy przychodziła choroba, dramat rozpoczynał się na nowo. Syn rano nie chciał wstawać. leżał w łóżku i mówił, że źle się czuję, przeciągał chwilę ubierania się, nie miał apetytu i ciągle powtarzał, że w przedszkolu mu się nie podoba. Do tej pory czasami mruknie pod nosem, że nie chce do niego iść..I co w takich chwilach robić? Podsunę Wam kilka artykułów, które znalazłam w internecie, dzieci.pl i przedszkolak.wieszjak.pl . Warto również czytać książeczki dla dzieci o tematyce przedszkolnej np. "Mądra Mysz Zuzia idzie do przedszkola" , " Marysia i wesoły dzień w przedszkolu". Sama miałam instrukcję, którą otrzymałam od Pani Przedszkolanki, co robić i  jak sobie radzić z histerią dziecka podczas tych pierwszych kilku dni. Niestety zapamiętałam chyba najważniejsze- Nie ulegać! czyli mimo największego ataku złości czy płaczu nie zabierać  malucha z powrotem do domu oraz nie przeciągać chwili pożegnania.


Co myślę z perspektywy czasu?
Czy dobrze zrobiliśmy odsyłając dziecko do przedszkola już w wieku trzech lat?
Gdybym wiedziała wcześniej jaką fazę mu zafunduję, pewnie długo bym się zastanawiała , ale z drugiej strony widzę bardzo duże postępy w zachowaniu dziecka. Wiele się nauczyło przy Pani Przedszkolance i rówieśnikach o czym nie było w ogóle mowy kiedy próbowałam  z nim  cokolwiek zrobić w domu. 
Pewne jest jedno, w przedszkolu krzywda mu się nie dzieje, pracuje tam wykwalifikowany personel, który opiekuje się naszymi pociechami mam nadzieję najlepiej jak potrafi. 

poniedziałek, 2 września 2013

Prewencja czyli kilka sposobów na odporność

Wraz z zakończeniem wakacji, nadchodzą chłodne poranki i wieczory.  Deszcz i zimny wiatr będą  towarzyszyły mi i synowi w drodze do przedszkola.  I już truchleję. Niespełna dwa miesiące był spokój, nie chorował, nie odwiedzał gabinetu pediatrycznego i jak przypuszczam pierwszą wizytę u Pani doktor będziemy mieli jeszcze w tym miesiącu. Przez okres jesienny i wiosenny będę stałą bywalczynią Ośrodka Zdrowia, jak nie z synem to z córką, która złapie wszystko po braciszku. Bo wszyscy dobrze wiemy, że dzieci w przedszkolach dużo chorują, stykają się z rówieśnikami, a każdy ma swój własny pakiet bakterii i wirusów, które dzieci wymieniają między sobą.
To jest cena jaką płacimy za pobyt w przedszkolu, ale czy jest to do uniknięcia? Chyba nie! Podobno lepiej, że teraz się wychoruje niż gdyby chorował będąc uczniem w szkole.

                                       zdjęcie z  www.bbedukacja.pl


PROFILAKTYKA...


Czy da się ochronić dziecko przed chorobą? Czy jest złoty środek na zdrowie? Nie wiem!
Ale wiem co możemy zrobić, aby zmniejszyć ryzyko zachorowania, przede wszystkim

- hartowanie- codzienne!!! spacery nawet w wietrzny, chłodny dzień, przy odpowiednim ubiorze
- kilkudniowy wyjazd z maluchem nad morze lub w góry
- picie soków owocowych i warzywnych czyli zdrowa żywność pełna witamin
- sposoby babci czyli herbatka z sokiem malinowym, lub miodem, mleko z czosnkiem, syrop z cebuli
- odpowiedni ubiór czyli  nie przegrzewanie (  wkładając rękę pod ubranie na plecy bądź kark sprawdzamy czy dziecko jest spocone) ale również nie ubierać za lekko.
- a jeśli ubiór to i wietrzenie pokoju przed snem
- w okresie grzewczym unikajcie mocnego grzania w piecach, optymalna temperatura w domu to 19 - 20 stopni, suche powietrze wysusza śluzówkę, w związku z tym  można również nawilżać powietrze nawilżaczem lub położyć mokry ręcznik na kaloryferze,  ale pamiętajcie aby go często prać.
- higiena czyli częste mycie rąk


FARMAKOLOGIA...?


 o ile domowe sposoby raczej nie zaszkodzą to z lekami bywa różnie, i tak

- środki farmakologiczne, chyba najłatwiej nam po nie sięgnąć, ale trzeba z nimi uważać, bo przecież podając je ingerujemy w ich układ immunologiczny, który nie jest jeszcze wykształcony. Trudno powiedzieć jakie będą  skutki ich podawania za kilkanaście lat?
- pozostają jeszcze szczepienia, te obowiązkowe narzucone przez Państwo, ale również odpłatne, dobrowolne. Osobiście jestem za szczepieniem przeciw pneumokokom ( na ten temat mogłabym napisać wykład) i wirusom, ale sceptycznie podchodzę do szczepienia przeciw grypie.

Ja już swoje sposoby wybrałam, nie wiem czy unikniemy wszystkich przeziębień, ale spróbuję z tym powalczyć, spacery, ubiór witaminy i tran to nasi codzienni sprzymierzeńcy.
Piszcie  w komentarzach rodzice  jakie macie sposoby na podwyższenie odporności u dzieciaków, możemy sobie wzajemnie pomóc:)


czwartek, 29 sierpnia 2013

Pomaluj mój świat na żółto i na ....

Świetna zabawa, radosna kolorowa minka i niezapomniane malowidła, to efekt naszego testowania z synem kredek do twarzy Amos Face Deco.  Na każdym festynie, zabawie w plenerze, dniu dziecka można się spotkać z miłą Panią, która pomaluje dzieciaczkom buźki. Syn zawsze wracał z takich imprez cały umaziany, ale bardzo szczęśliwy, więc dlaczego to szczęście dawać mu tylko kilka razy do roku, kiedy sami możemy uszczęśliwiać pociechy choćby codziennie. A to za sprawą wszelkiego rodzaju kredek czy farbek do ciała. Wstępując do sklepu papierniczego niestety w centrum miasta, zakupiłam komplet 6 kredek z firmy Amos. Zaznaczyłam niestety w centrum miasta, bo jak się okazało były dość drogie. Na allegro znalazłam ten sam produkt o połowę tańszy.


Opis producenta:

Kredki do twarzy Amos Face Deco
  • oryginalne kredki do twarzy
  • wykręcane - nie brudzą rąk
  • bezzapachowe
  • łatwo zmywalne ze skóry za pomocą wody z mydłem
  • spieralne z tkanin
  • jaskrawe, wyraziste kolory
  • super miękki grafit
  • przekrój kredki: 10 mm
  • charakteryzacja twarzy na specjalne okazje
  • 6 kolorów w komplecie


Zgodzę się z wszystkimi uwagami producenta poza tą, że kredki są na specjalne okazje.
Syn gdyby tylko mógł codziennie zażyczyłby sobie nowy obrazek, na każdej części ciała w ilości nieskończonej.
Kredki bardzo łatwo się wykręcają więc trzeba uważać, aby nie były w zasięgu ręki młodszego rodzeństwa. Są miękkie więc nie drapią powierzchni skóry dziecka, ale na tyle twarde, że się nie łamią. Nie miałam żadnego problemu aby domyć syna. Wystarczy woda z mydłem. Są dość trwałe pod warunkiem, że nie wycieramy wymalowanej powierzchni  np. dłonią czy jakąś tkaniną. W zasadzie każdy kontakt z malunkiem czy otarcie powoduje rozmazanie się obrazka. Pobrudzone tkaniny dają się bez problemu sprać. 


Jak szaleć to szaleć!


Niestety nie mam ogromnych zdolności artystycznych w kierunku tworzenia pejzaży lub malowideł, ale myślę, że widać poszczególne obrazki. Na lewej ręce znajduje się traktor z doczepionym "drapacem" jako, że mój syn jest ROLNIKIEM nie mogło go zabraknąć:) 
Polecam Wszystkim zakup takich kredek czy farbek, zabawa jest przy tym świetna dla mamy i syna, mama może się wykazać zdolnościami, dziecko będzie szczęśliwe nawet w pochmurny brzydki dzień, jest to na pewno jakaś alternatywa i urozmaicenie wspólnej zabawy.  Kredki na allegro znalazłam już za 12 zł, cena przystępna i odpowiednia co do jakości.


wtorek, 27 sierpnia 2013

Wszystko co tu znajdziesz jest na sprzedaż. Część rzeczy zrobiłam sama, a część  jest już  przeze mnie nie używana. W magicznym kuferku można kupić,  ale i się wymienić:)          Zapraszam

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Gdy dzieci śpią...

Są różni: mil­czący, wy­gada­ni, fleg­ma­tyczni, scep­tyczni, pełni życia, ra­dośni, dziecin­ni, roz­rywko­wi... Dzielą ich: ki­lomet­ry, poglądy, wiek, ko­lor oczu, wzrost, nu­mer bu­ta, płeć, mu­zyka. A wszys­tkich łączy jed­na da­ma. Piękna i elok­wen­tna da­ma o oczach ko­loru tęczy. Jej wiek jest dotąd niez­na­ny, ale jak wiado­mo ko­biet o wiek się nie py­ta. Na imię ma Pas­ja. Pas­ja do tworze­nia piękna. Znasz ją?

Kim jestem?

Od zawsze zadaję sobie fundamentalne pytania.. po co tu jestem? po co żyję? czy mam jakąś misję na ziemi do spełnienia.. brzmi jakbym była co najmniej pokręcona, ale pewnie niejedna osoba z grona moich bliskich znajomych przyznałaby, że coś w tym stwierdzeniu  jest prawdą..
Każdy mógłby określić mnie w kilku słowach: jakich? bardzo trudno jest pisać o swoim charakterze, niekiedy nie potrafimy się przyznać przed samą sobą do swoich ukrytych wad..ale  wracając do kilku słów o mnie.. kim właściwie jestem? Kobietą! to przede wszystkim, Mamą! to również widać, Niepoprawną Romantyczką, Poważną  Siostrą, Zwariowaną Koleżanką, Jędzowatą Klientką, Ambitną Pracownicą , Kiepską Kurą Domową i od pewnego czasu chciałabym się nazywać Artystką. Zawsze zazdrościłam osobom, które robią to co lubią, odnajdują przyjemność w codzienności. 
I zdziwicie się, ale weszłam na drogę poszukiwania  duszy artystki dopiero po urodzeniu dzieci, kiedy czas dla mnie zwolnił, kiedy już nie goniłam za pozycją zawodową, za pieniędzmi, ale kiedy odnalazłam nową rolę dla siebie, rolę matki. Codzienna opieka i troska o maluchy daje ogromne szczęście, ale i powoduje zmęczenie. Tak więc, gdy dzieci śpią, mamusia po cichutku pędzi do swojego drugiego królestwa, czyli piwnicy, gdzie znajduje się malutki, przytulny kącik, a w nim? Maszyna do szycia, tkaniny, bibeloty, łańcuszki, koraliki, zakładki, serwetki, farby czego tylko moja dusza zapragnie.  



Bo fajnie jest mieć pasję!!

Gdybym nie robiła cokolwiek poza wychowywaniem dzieci, dogadzaniem mężowi, praniem, sprzątaniem, gotowaniem.. chyba nie czułabym się zupełnie dobrze.. gdybym nie miała odskoczni, własnego miejsca, własnej chwili na oddech, na relaks, czuła bym się jak w pokoju bez drzwi i okien, jak więzień. I nie piszę, że każdy tak ma!! Bo tak nie jest. Są kobiety, którym to wystarcza, odnajdują spełnienie w byciu mamą, żoną i.. niczego im nie brakuje, tylko, że taki schemat do mnie nie pasuje. 
Tym bardziej cieszy mnie gdy wykonywanym przedmiotom przypisuje się pochlebne komentarze, bądź trafiają do rąk bliskich na stałe. Jest to kolejną zaletą mojego wykorzystywania wolnej chwili.
Mamuśki łączmy się i próbujmy swoich sił w nowych przedsięwzięciach. Wiem, że łatwo się mówi,a my mamy przecież ciągle nie mamy czasu. Od rana do wieczora na pełnych obrotach, gdy przychodzi pora  na spanie, po prostu rzucamy się na łóżko i nagle wita nas ranek i tak w kółko. Ale myślę, że dobra organizacja pozwoli nam wyściubić paredziesiąt minut spełnienie swoich marzeń .Takie hobby pozwala nam się oderwać na moment! Czy to praca w ogródku, czy przeczytanie kilku rozdziałów książki, pieczenie lub rękodzieło mogą pozwolić nam na wyciszenie się. A kiedy spróbować jak nie teraz? Kiedy zostaniemy zmuszone wracać do pracy? Wtedy już kompletnie nic nam nie pozostanie z wolnego czasu. My do pracy, a po pracy? szereg domowych obowiązków, nauka z dziećmi , a czasu zostanie tyle co nic. Mobilizujmy się i działajmy! 



poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Do snu, a może nie..

(...)Wtedy   stało się coś dziwnego. Zielone krzesła stojące przy stoliku poruszyły się. Uniosły się na dwóch nogach, potem opadły i zaczęły brykać po pokoju, całkiem jak źrebaki!
- E, do licha...! Nie o to chodziło!- Czarownica postukała różdżką o rękę. - Jeszcze raz. Czary- mary, czmychando!  (...)

pewnie myślicie co ja sobie tutaj  wymyśliłam... a no nic, jest to fragment świetnej książki dla dzieci.

" O czym nie śniło się dorosłym" Autorki : Joanny Wachowiak.

Przeczytałam z dzieckiem dużo książek, baśnie i opowiadania te bardzo znane i wiersze nawet mniej znane. Większość z nich ma morał, bardzo mądry z resztą i dobrze, ale przyjemnie jest czasem przeczytać opowiadanie, które powoduje, że uśmiech nie schodzi nam z twarzy. Właściwie to nie pamiętam kiedy ostatni raz śmiałam się tak naturalnie pod wpływem bajki. Książeczka jest zbiorem snów głównego bohatera przedszkolaka  Bartka . W każdym śnie chłopcu przytrafiają się niewiarygodne i barwne przygody.



Baba Łamaga, Lusia i inne


W pierwszym śnie  przez szafę wlatuje do pokoju Czarownica Baba Łamaga , na zepsutej  miotle i ze złamaną różdżką w rękach. Różdżka niestety źle reaguje na zaklęcie" czary-mary czmychando" i powoduje, że krzesła galopują jak koniki, książki fruwają, spodnie jeżdżą samochodzikami, skarpetki pełzają po podłodze jak gąsienice, koszula w kratę udaje, że pływa w powietrzu...a na końcu sam Bartek zostaje zamieniony w żabę

 W kolejnym śnie  Bartek zostaje posiadaczem własnego zwierzątka "domowego". Zostaje nim dżdżownica o imieniu Lusia, która jest piękna, wszyscy mu jej zazdroszczą  i  nie zamieniłby jej nawet na psa  . W snach chłopiec zmienia się w   kamień co jest niezwykle irytujące, bo trzeba tak leżeć w jednym miejscu, nie można się pobawić, ani podrapać, ani odpędzić od ptaka czy psa, w  strażaka, ptaka, i dorosłego co wcale nie jest takie fajne jak mu się wydawało.  Jest również fantazja  o kilku parach rąk mamy, które ciągle były zajęte pracą  i psie, który potrafił z nim rozmawiać.

Historie są zabawne i  niesamowite, budzą wyobraźnię   i co najważniejsze sprawiają, że nasz maluszek słucha z wielkim zaciekawieniem o przygodach Bartka , ba sam dopowiada zakończenie, lub wspomina własne sny.
Opowiadania są idealne do poduszki, ani za krótkie, ani za długie,  choć wyzwalają lawinę pytań ze strony malucha i wcale nie muszą utulić do snu.  Litery są dość duże, oprawka twarda, forma kwadratu,  książka jest podzielona na 9 rozdziałów, każdy to opowiadanie o innym śnie.  Jest napisana językiem prostym i zrozumiałym dla dzieci w wieku 4-8 lat.

My swój egzemplarz otrzymaliśmy od Dzieciaków na Luzie, jako wygrana w konkursie. Jest to najmilsza, najciekawsza, najzabawniejsza i najbardziej zwariowana nagroda jak dotąd. 
Bardzo dziękujemy!

niedziela, 18 sierpnia 2013

BUNT NA POKŁADZIE?

Dziecko krzyczy i wrzeszczy, kładzie się na podłodze w sklepie i tupie nogami, tylko dlatego, że nie wzięłam do koszyka tego czego chciało.. 

Bezradność? 

Córka ma 15 miesięcy , a ja  już zauważam jej napady złości. Często krzyczy, płacze i tupie nóżkami w miejscu,  kiedy nie dostaje tego czego chce.  Napady złości powstają kiedy  nie radzi sobie z emocjami, nie potrafi w inny sposób zaprotestować. Powoli odkrywa swoje potrzeby, tylko nie potrafi w inny sposób ich przekazać.




              Dzieci nie są złe, to my dorośli nie potrafimy zrozumieć ich potrzeb

 Jak radzę  sobie ze złośnicą?  



Wpierw zrozumiałam, że moje dziecko to też człowiek,  ma prawo do wyrażania swoich negatywnych uczuć, tak samo jak ja poprzez krzyk i gesty potrafię eksponować swoją złość  .  Ciągle tłumaczę sobie, że jest to  zachowanie w tym wieku naturalne i  takich sytuacji będzie pewnie coraz więcej. Staram się zachować spokój i nie poddawać się jej agresji .  Nawet jeśli dostanę kuksańca czy pociągnie mnie za włosy :) to oczywiście pod żadnym, pozorem małej nie oddaje, jak również nie krzyczę na nią, bo to może wywołać dodatkowo ból, strach i cierpienie. Krzywdząc dziecko niczego nie osiągniemy!  Ono w strachu na pewno nie zrozumie dobrze naszego przekazu.
Przytulam i czekam, aż się uspokoi, jeśli tego nie robi,  staram się na chwilę odwrócić jej uwagę, pokazując zabawkę lub jakiś przedmiot. Później stanowczym, ale nadal spokojnym głosem mówię, w zależności od sytuacji, dlaczego nie może czegoś otrzymać itp. Mimo jej wieku myślę, że już bardzo dobrze rozumie co się do niej mówi. Nie używam i nigdy nie używałam nawet przy starszym synu gróźb typu " jak się nie uspokoisz to.. zabiorę Cie do babci, lub pójdziesz do złych ludzi" .  Po prostu myślę, że wtedy dziecko odczuwa duży strach, że go nie chcemy, a poza tym zrażamy je niepotrzebnie do bliskich osób lub instytucji np. przedszkola. Sami sobie robimy krzywdę kiedy nagle okazuje się, że dziecko w wieku 4 lat wcale nie chcę chodzić do przedszkola, a ma to swoje podłoże w takim właśnie straszeniu. Ale bunt czterolatka to wyższa szkoła jazdy:) Na inny, odrębny post

Unikaj,  nie prowokuj


Sytuacji okazywania negatywnych emocji dziecka jest wiele. Może zamiast zastanawiać się jak im sprostać starajmy się ich unikać. Jeśli idziemy do sklepu i wiemy, że dzieciątko wymusza na nas zakup zabawki czy słodkości, powiedzmy mu przed wejściem do sklepu, że nie kupimy zabawki, ponieważ dziś robimy zakupy tylko z listy i zachęćmy je np. do wspólnego wybierania produktów z listy i wkładani do koszyka. Możemy również ominąć stoisko z zabawkami czy słodyczami, żeby je nie kusić:) U mnie niejednokrotnie się to sprawdziło, dziecko miało swoją misję, czuło, że powierzyło mu się ważne zadanie i zapominało o swoich zachciankach.

Jeśli dziecko na spacerach wyrywa się nam i nie słucha krzyków " Zwolnij" albo " Stój" to trzymajmy je za rękę, chodźmy z dzieckiem na place zabaw gdzie może swobodnie pobiegać. Powiedzmy dziecku co może się stać kiedy wybiegnie  na ulice. Mnie pomogło właśnie opowiadanie o konsekwencjach wejścia na ulicy kiedy jedzie auto. Zobaczymy czy córka zrozumie kiedy i ona będzie chodziła po chodniku, na razie trzymam ją na rękach lub jeździ w wózku bo od razu pędzi  w stronę aut, więc unikam takich sytuacji.



Łatwo się piszę o tym co robić gdy dziecko dostaje ataku historii, niestety trudniej sobie z tym poradzić, często czujemy się bezradni, nie wiemy co robić, krzyknąć, ignorować czy tulić. Ale myślę, że więcej pomysłów na złagodzenie sytuacji wpadnie nam do głowy kiedy sami będziemy opanowani i podejdziemy do takiej sytuacji z rezerwą. Nasza złość i zdenerwowanie nie będzie dobrym doradcą, a może nam przysporzyć tylko dodatkowych wyrzutów sumienia, kiedy postąpimy impulsywnie.